Filip Memches Filip Memches
39
BLOG

Historyczny finał

Filip Memches Filip Memches Rozmaitości Obserwuj notkę 8

W najśmielszych prognozach nie przypuszczałem, że w finale Mundialu spotka się Holandia z Hiszpanią (chociaż i jedną i drugą widziałem w pierwszej czwórce). A więc rewanż za eliminacje do Euro 1984, kiedy obie drużyny rywalizowały o wyjście z grupy. Przed ostatnim meczem Hiszpania - Malta na czele grupy byli Holendrzy. Hiszpanie musieli wygrać z outsiderami grupy różnicą bodajże 10 bramek, żeby awansować. Padł niecodzienny wynik 12:1 - zresztą pierwszą bramkę, żeby było zabawnie strzelili, o ile dobrze pamiętam, Maltańczycy - i posypały się spekulacje, czy aby nie doszło wcześniej do jakichś ustaleń przy stoliku. Hiszpania została wtedy wicemistrzem Europy. Holendrzy na swój udział w Euro musieli odczekać do następnego turnieju. Zaszli dalej niż Hiszpanie cztery lata wcześniej, bo zdobyli tytuł mistrzowski.

Od tamtej pory nie lubiłem Hiszpanów, kibicowałem im w wyjątkowych sytuacjach - gdy grali na przykład z Niemcami albo Rosją. Swój stosunek do nich złagodziłem w czasie ostatniego Euro. Uznałem, że drużyna ta zasługuje jednak na trofea, tymczasem historia futbolu jej ich z pewnością poskąpiła. Teraz zaległości są nadrabiane - być może do tytułu najlepszego zespołu Starego Kontynentu dojdzie mistrzostwo świata.

I mamy Holandię. To była moja ulubiona drużyna w drugiej połowie lat 80. i w latach 90. Wtedy mocno jej kibicowałem z powodów sportowych (niesamowity styl gry całej jedenastki, ale i jej barwnych postaci: Gullita czy Rijkaarda) i pozasportowych a zarazem irracjonalnych (w zatęchłej rzeczywitości PRL-u kolor pomarańczowy wydawał się takiemu gówniarzowi jak ja symbolem lepszego świata, a Holandię u progu III RP postrzegałem jako wzorcową demokrację dobrobytu - takie prymitywne postkomunistyczne kompleksy). Na początku XXI wieku względy pozasportowe, a zarazem polityczne przeważyły i przestałem się emocjonować grą Oranje. Jakoś zaczęło do mnie docierać, że jest to drużyna reprezentująca kraj o demokracji moralnie bardzo ułomnej (holenderska rewolucja obyczajowa i te sprawy). Śmieszne? Być może. Żałosne? Być może.

Kolejnych swoich przewartościowań nie zamierzam ujawniać. W każdym razie mamy znakomity historyczny finał. Ostatni mecz finałowy, w którym nie było drużyny mającej na koncie tytuł mistrza świata, odbył się w roku 1978. To Mundial w Argentynie i zwycięstwo gospodarzy nad Holandią. Do tamtej pory Argentyna i Holandia osiągnęły najwyżej wicemistrzostwo (Argentyna - 1930, Holandia - 1974). Bardzo lubię takie sytuacje. W przypadku Holandii mamy więc otwarte pytanie: czy do trzech razy sztuka?

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości