Filip Memches Filip Memches
6834
BLOG

Kilka słów o polskim hejterstwie

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 166

„Gazeta Wyborcza” nie przestaje grzmieć z powodu haniebnego zbezczeszczenia grobu rodziców Adama Michnika. Wydarzenie to stało się pretekstem do rozważań publicystów „GW” nad zjawiskiem polskiego hejterstwa.

Przyznają oni, że nienawiść na tle politycznym nie jest uwarunkowana jakąś konkretną opcją ideologiczną bądź partyjną, jednak zawsze tak jakoś wychodzi, że są zwierzęta równe i równiejsze.

I tak Adam Leszczyński twierdzi, że zbezczeszczenie grobu rodziców Michnika wynika z resentymentu wobec Żydów (postrzeganych jako „żydokomuna”), których w Polsce prawie nie ma. Bo jeśliby stanowili jakąś widoczną społeczność, to oberwałoby się komuś żywemu. Zdaniem publicysty „Wyborczej”, towarzyszą temu komentarze na prawicowych portalach. Według Leszczyńskiego, ich obecność świadczy o lekceważeniu przez administracje portali zjawiska, które dramatycznie niepokoi. „To, co było oburzające, nowe i groźne, to jednoznaczne wezwania do przemocy, o temperaturze i liczbie, z którą się wcześniej nie zetknąłem. I to stanowi – jak sądzę – świeżą, złowrogą jakość w polskiej sieci” – czytamy w felietonie Leszczyńskiego.

Doprawdy, wzruszające jest to zatroskanie nadwiślańskim hejterstwem. Można się tylko zastanawiać nad tym, skąd ta pewność, że akt wandalizmu, o którym mowa była wcześniej, nosi charakter brutalnego incydentu antysemickiego. Sprawców tego czynu przecież nikt nie złapał za rękę. Pozostają oni nieznani. A zatem można jedynie domniemywać co do intencji, jakie nimi kierowały. I jeśli – co jest jak najbardziej prawdopodobne – za incydentem stał jakiś antysemita, to przecież Rafał Ziemkiewicz, którego Leszczyński przy tej okazji zaatakował, nieraz bardzo ostro wypowiadał się na temat takich ekscesów. Może po prostu chodzi o to, że Ziemkiewicz nie uważa, aby potępienie antysemityzmu było równoznaczne z czcią dla KPP-owskich przodków redaktorów „GW”.

Tymczasem „GW” zdaje się nigdy nie przeszkadzało polskie hejterstwo realne, które ze szczególną mocą objawiło się po 10 kwietnia 2010 roku. Jakoś nie zauważyłem, żeby publicyści „Wyborczej” pałali oburzeniem z powodu tego, że Palikot i jego fani „odzierali z godności” Lecha Kaczyńskiego, gdy nie było już go wśród żywych. Nigdy nie zapomnę widoku Piotra Pacewicza przed Pałacem Prezydenckim w nocy z 9 na 10 sierpnia 2010 roku. Redaktor "GW" robił wrażenie szczerze ubawionego happeningiem palikociarzy. Przypomnijmy, istotnym elementem tego happeningu było zawieszenie na słupie puszek po piwie Lech w kształcie krzyża. Kiedy dwa miesiące później w Łodzi były członek Platformy Obywatelskiej zamordował działacza PiS, to „Wyborcza” daleka była od tego, żeby snuć rozważania nad hejterstwem polskim eskalowanym przez winiarza z Biłgoraju.

W przywołanych tu przypadkach sprawcy są znani, podobnie jak ich intencje. Łatwo jest się oburzać prymitywnym hejterstwem, które kipi jawną agresją. Robi się jednak trudniej, gdy hejterstwo przejawia się subtelnie, w białych rękawiczkach, w sposób inteligencki. Można nawet go nie dostrzec. Aż do momentu, w którym poleje się pierwsza krew, jak to miało miejsce w Łodzi. Ale cóż, przecież mamy do czynienia ze zwierzętami równymi i równiejszymi.

Rebelya.PL

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka