Filip Memches Filip Memches
2864
BLOG

Kora i Kamil posprzątali, Kora i Kamil mogą odejść

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 23


Trudno kogoś takiego jak Sipowicz traktować poważnie. Tusk to przecież polityk, którego celem jest trwanie u władzy. W jego oczach apele podstarzałego hipisa zakrawają na naiwność.

Rozszerza się krąg obrońców Kory Jackowskiej. Do barwnego kwiatu radosnej kontrkultury dołączył znany działacz młodzieżowy okresu PRL, Aleksander Kwaśniewski. Na łamach „Newsweeka” rozmawia on z wokalistką, którą przyłapano ostatnio na posiadaniu suszu konopi indyjskich.
 
Kwaśniewski tłumaczy się przed Korą z tego, że w swoim czasie jako prezydent podpisał nowelizację ustawy uznającą posiadanie niewielkiej ilości narkotyków za przestępstwo. I wyjaśnia: „Tamto prawo powstało na początku eksperymentu walki z narkomanią”. A dalej wskazuje winowajców: „Był to czas rządów prawicy, ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński i szeryfowie z AWS stali na stanowisku, że karać należy surowo”.
 
Tyle że zanim znowelizowano wspomnianą ustawę, została ona przyjęta w swojej pierwotnej wersji wiosną roku 1997. A kto wtedy rządził? Koalicja SLD-PSL. Postkomuniści zatem zapoczątkowali pewien trend. Tym niemniej warto zgłębić przyczyny wolty Kwaśniewskiego.
 
Kiedy piętnaście lat temu ówczesny prezydent podpisywał ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, a trzy lata później nowelizację tej ustawy, jego elektorat składał się w dużej części z ludzi tęskniących za PRL, a więc za siermiężnymi klimatami lat 80. Narkotyki im się kojarzyły z dekadenckimi dziwactwami, chorobami psychicznymi, przestępczością, a nie z radosną bohemą artystyczną. Teraz jednak jest inaczej. SLD musi głównie rywalizować o elektorat z Ruchem Palikota, postulującym legalizację tak zwanych miękkich narkotyków. Kwaśniewskiemu pozostaje zatem szukanie alibi dla swoich niegdysiejszych decyzji. I przy okazji zwalanie winy na nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego.
 
Oczywiście obrońcom Kory wszelkie zakazy kojarzą się wyłącznie z PiS. Dlatego w ciągu ostatnich pięciu lat głosowali zazwyczaj na Platformę Obywatelską. Teraz konkubent wokalistki Kamil Sipowicz na łamach „Wprost” żali się: „Opozycja z prawej wali w nas, jak w bęben, ta z lewej wspiera, a rząd milczy. Wspieraliśmy w wyborach i Platformę, i Komorowskiego, więc jestem tym rozczarowany. Na marszu Wyzwolenia Konopi przemawiałem nawet do premiera Tuska, żeby rozwiązał tak ważne dla obywateli problemy. Ale Tusk ma mnie w dupie”.
 
I nie ma się co dziwić. Trudno kogoś takiego jak Sipowicz traktować poważnie. Tusk to przecież polityk, którego celem jest trwanie u władzy. W jego oczach apele podstarzałego hipisa zakrawają na naiwność. Kora i Kamil posprzątali, Kora i Kamil mogą odejść.
 
A PO także ma na swoim koncie zaostrzanie ustawodawstwa antynarkotykowego. Weźmy chociażby kwestię dopalaczy, którym Donald Tusk wydał wojnę. Póki pierwszemu populiście III RP, jakim jest premier, opłaca się taka opcja, będzie się jej trzymał. A to zależy już od opinii społeczeństwa, które na razie nie zostało przeorane przez wizje narkotyczne.

Obserwator.com

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka